2009/11/12

epikur, list do menoikeusa

o 16 mam zajęcia z filozofii. czytam list do menoikeusa. czy to ja czegoś nie rozumiem, czy epikur w swoim monologu popisuje się wielowątkowością, której nowoczesne procesory by się nie powstydziły?

na zachętę zaczyna od uzasadnienie potrzeby filozofowania. nigdy nie jest za późno, żeby szukać mądrości, pożywki dla duszy, szczęścia. następnie po kilku zdaniach o poprawnym stosunku do bóstw obecnych płynnie przechodzi na temat śmierci. śmierci nie należy się bać, bowiem nas nie dotyczy - jak żyjemy, jej nie ma, jak umrzemy, nie czujemy, więc nie dbamy. potem mała dogmatyczna dygresja o tym, że ze śmierci nie wolno żartować i już mówi o tym, co w życiu najważniejsze - przyjemność. ta natomiast tkwi w minimaliźmie i umiarkowaniu. albowiem smaczniej kurczak w pomarańczach smakuje po miesiącu jedzenia suchego ryżu, aniżeli ryż po miesiącu wykwintnych uczt. no tak. mądrość to umiarkowanie, mędrzec to minimalista, który sprawnie przeskakuje płotki i nie pcha się tam, gdzie nie trzeba. jednak jest w tym coś atrakcyjnego - mędrzec na końcu miesza z błotem notację przeznaczenia. coś buddyjskiego, nowoczesnego.

i właściwie mimo tego ciągłego przełączania tematu ten tekst wydaje się względnie sensowny. po tym, co czytałem na ostatni tydzień, etyce nikomachejskiej, zdaje mi się, że to jest nawet spójne.

jakby nie było, to 2k lat różnicy. nawet jeżeli ci filozofowie wyprzedzali mentalnie swoje czasy o wieki, ich tok myślenia dzisiaj wydałby się w najlepszym wypadku chaotyczny.