wracam dziewiętnastego, mądrzejszy. następnie mam w planach wymądrzanie się do końca roku.
standardowo przed vipassaną, nieco boję się deprywacji sensorycznej. prawdę mówiąc, powiedzieć 'nieco boję się' o tym, co przeżywałem przed ostatnim wyjazdem, to skrajny eufemizm z mojej strony. jestem medialnym ćpunem, tuż przed zjazdem w stylu 'cold turkey'. przy okazji będę wyciągał zalegające brudy z podświadomości. ile tym razem dramatów przeżyję, och, och?
jeszcze jakąś puentą powinienem zakończyć, nadać sens tej wyciągniętej z kontekstu informacji, ale nie mam pomysłu.