2008/11/29

nuda

w sobotnie wieczory ciężko mi wysiedzieć w domu, bo inni żyją, a ja siedzę w domu i nie wiem czy żyję. jednak nie chciałbym, żeby tak to się skończyło, jak czasem kończy w soboty, wielkim kacem. mam wiele rzeczy do roboty, żadnej mi się nie chce dzisiaj robić. fakt soboty mi odechciewa te rzeczy. dziś nie jestem cierpliwy, a te wszystkie rzeczy, które mógłbym robić, nie odpowiedzą mi natychmiastową nagrodą, są za mało życiowe.

2008/11/12

niepokój traconej beztroski

ostatni wolny dzień - skończył się czas, na który czekałem "byle do niego". muszę się zebrać do działania, przypominam sobie o rzeczach, na które intuicyjnie właśnie starałem się mieć wyjebane, byle odpocząć. czuję ten ucisk na głowie, niepokój, podobny do nudy, którą muszę zabić jakimkolwiek działaniem, trochę inny, przeszkadza mi we śnie. czasami, jak medytuję, puszcza. czasem tylko dorzucam odrobinę nudy, i chwilowe egzystowanie staje się jeszcze bardziej męczące.

z drugiej strony widzę ilustrację przyczyn tych uczuć. pracę, niepokój przed przyszłością, zawsze coś znajduję, będę próbował to zmieniać, już jednak mam świadomość, że one będą, te czy inne, niepokojące widma. wiadomo mi, że nie opłaca się zadręczać świadomością zadręczenia, ale jednak to do mnie nie trafia, bez przerwy zapominam. życie, bogate, kolorowe leci sobie, a ja zamiast oglądać, rozwiązuję łamigłówki, które na dodatek wcale mi się nie podobają.