ojoj. głupieję. muszę odpocząć. posprzątać w chacie. i poczekać aż kurz w mojej głowie osiądzie na dnie mózgu. desperacko potrzebuję izolacji.
chyba mylę rzeczy, nadużywam terminów. było fajnie w grudniu, koło minimala, arala (bp?). kawy dużo, jakby urodziny kolegów, jeden głowa rozwalona, drugi ząb połamany. i mój chory film na temat jakiejś zdrady. jak już mi przeszło to było fajnie, może gdyby księżyca nie było, nie spamiętałbym tego tak skrajnie. zresztą, było prawie rano, grudniowy, śnieżny dzień, dużo alkoholu i kofeiny. szukam podmiotu, czegoś, na czym mógłbym to oprzeć (alkohol? ;-)), M.? odkrywam, że to nie to, wcale nie to, wtedy to było, ale M. obdarta z tej chwili jest sucha, mechaniczna. a ta chwila bez M. nie mogłaby zaistnieć. więc? może to nie o ludzi chodzi, a raczej o pogodę. albo substancje. to odkrycie, jak jedno z wielu składa mi się na bardzo ładny obraz, tak chcę to zapamiętać, przypadkiem może tak akurat to pamiętam.
słowa. co za bzdura!
2005/11/28
2005/11/21
2005/11/20
gdyby dźwig był stabilny, mógłby się zwalić od zwykłego podmuchu wiatru. gdyby mógł się zwalić, wiedziałbym jakie to uczucie. tyle razy to przeżywałem, śniło mi się to. logicznie rozumując, śniło mi się to. intuicyjnie po prostu wiem, jakie to uczucie.
nie wiem czy to było realne, ale momentami czuję się okrutnie zakochany. nie nalepiam na siebie jeszcze tego, tamtego. bo jeszcze nie wiem. bo po co. innym razem, stickery zawsze jeszcze się przydadzą. biały kraków z góry. śnieg, śnieg, pruszy. pierwszy raz to miasto takie białe. akurat dzisiaj o 5 rano.
tamta chwila to była pochodna, moment nieskończenie skracalny, ale właśnie tego szukam, prawda? wciąż mam wrażenie, że kiedyś przestaniemy udawać, coś nas ściągnie na ziemię a ja znowu zapomnę że to sen i nie będę wiedział jak się z tego obudzić. może nie, póki jeszcze nie jestem związany.
nie wiem czy to było realne, ale momentami czuję się okrutnie zakochany. nie nalepiam na siebie jeszcze tego, tamtego. bo jeszcze nie wiem. bo po co. innym razem, stickery zawsze jeszcze się przydadzą. biały kraków z góry. śnieg, śnieg, pruszy. pierwszy raz to miasto takie białe. akurat dzisiaj o 5 rano.
tamta chwila to była pochodna, moment nieskończenie skracalny, ale właśnie tego szukam, prawda? wciąż mam wrażenie, że kiedyś przestaniemy udawać, coś nas ściągnie na ziemię a ja znowu zapomnę że to sen i nie będę wiedział jak się z tego obudzić. może nie, póki jeszcze nie jestem związany.
2005/11/10
2005/11/05
koleżanka z prawa
jeszcze tylko zakończę tą jedną bezsensowną rozmowę. o smokach, wampirach, bogu i o niczym. tą rozmowę, te szczekanie. wyłączę gg, będę niewidzialny. tam, tam, tam, param. nad krakowem wisi kołderka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)