bo on był dupkiem, tak się zachowywał i pewnie nawet zdawał sobie z tego sprawę, lecz nie mógł zrozumieć, czemu miałby być odpowiedzialny za swoje zachowanie. tyle przecież powodów było, dla których tak się zachowywał, tyle nieszczęść i tyle przykrości go spotkało, że nikt mu przecież nic zarzucić nie może. podobnie jak nikt nie ocenia gówniarza, który podkrada dzieciakom w szkole kanapki, bo rodzice jeść nie dają, nie troszczą się, tak i on chciał nie być oceniany. myślał sobie - przecież jest jakaś sprawiedliwość. ostatecznie nikt mu nic nie powie, zrozumieją. może dlatego, że mu się wydawało, że jest w centrum wszechświata. jakby jego przypadek miał zostać głębiej rozpatrzony, inni może mieli się kiedyś dowiedzieć, że to nie jego wina, nie musi za siebie odpowiadać. może nawet i tak się stało, może został rozgrzeszony. został sam ze swoją racją, nie mógł zrozumieć, że ziemia się nie kręci wokół niego, że inni o nim mogą zapomnieć, że konsekwentne bycie dupkiem jednak przynosi efekty. jakichkolwiek powodów by nie miał.
sprawiedliwość sprawiedliwością, a życie to nie bajka, bogaci się bogacą, biedni biednieją, dzieci w afryce głodują, a samo narzekanie przeważnie nie ma większego wpływu na rzeczywistość. w końcu i on i ja się zestarzejemy, pewnie zachorujemy, umrzemy. jednak zanim to się stanie to możemy kształtować różne inne rzeczy. każdy może próbować oddawać odpowiedzialność za życie, decyzje, w ręce religii, idei, pomysłu, nawet pewnej historii, pewnych zdarzeń. nie zmieni to faktu, że konsekwencje swoich decyzji każdy ponosi sam. odpowiedzialność tutaj nie ma nic do rzeczy, wkładasz rękę do ognia - poparzysz się, odpowiedzialność to drugorzędna sprawa. pewnie, że jak już się pokaleczy, to może potem jęczeć, że to nie jego wina. może nawet mieć rację, ale właściwie co to zmienia? dalej krwawi.