2009/01/28

wzory na dywanie

mojemu dziadkowi jakieś dziesięć lat temu pogorszyło się zdrowie. zaczął zapominać o różnych rzeczach. potem zaczął zapominać, jak się robi pewne czynności, które wcześniej mu nie sprawiały problemu. w końcu stracił zdolność racjonalizowania, porządkowania swojej świadomości. są różne teorie na ten temat, ja sądzę, że on z rzadka potrafi z tego, co mu zostało w głowie, wyciągnąć coś jasnego. mi ten pogląd dość łatwo wyprowadzić z tego, co już sądzę. pamięć uszkodzona, człowiek uszkodzony, myśli też, zatem, uszkodzone. nie wierzę w jakąś zamkniętą przestrzeń, za którą on miałby siedzieć i obserwować, tak jak ja teraz, jak każdy, kto wygląda na przytomnego. odpadają mi te dylematy. dylemat czy dusza jest w mózgu. czy jest coś jeszcze. temat jako nierozstrzygalny staje się nieinteresujący. intuicja mi wskazuje na coś innego.

to miłe, mieć kontrolę, jednak w razie awarii będę musiał zachować spokój. w moim przypadku nie będzie mi gdzie uciekać, nie chciałbym na potrzeby mojej potencjalnej choroby kreować prywatnego boga. zresztą nie sądzę, by to mogło coś zmienić. jeżeli kiedyś przyjdzie mi, czy komukolwiek innemu stracić kontrolę, będzie tam sam. jak w koszmarach z dzieciństwa, w których nawet lęk nie ma sensu, konkretnego źródła. prędzej czy później te zmiany czekają nas wszystkich, ktoś to przyjmie spokojnie i będzie obserwował to kolejne, być może jedne z ostatnich doświadczeń jego życia. ktoś inny zacznie się szarpać, neurony jeden po drugim w efekcie łańcuchowym zaczną ze sobą sprzeczać, logika na temat świata zostanie podważona. pogrąży się w chaosie. i to będzie bolało. nie wiadomo, w którym momencie ten ktoś przestaje być sobą. nie chciałbym któregoś dnia bać się wzorów na dywanie.