2010/03/23

ordnung

ostatnio choruję za dużo. fizycznie, dosłownie, bez metafor. ;) raz podczas vipassany, teraz znowu. wtedy za zimno, teraz za dużo zimnego piwa. łykam z niesmakiem przepisane przez lekarza tabletki. desperacko potrzebuję porządku, stabilizacji.

dzisiaj posprzątałem pokój.

wydaje mi się, że coś powinno zostać z mojej strony powiedziane o kursie vipassany na którym ostatnio byłem. złotych myśli na poduszce miałem tyle, że naskładało by się tego na grubą książkę. była wśród nich też pewna szczególna złota myśl - po co? jednym dobrym powodem jest pompowanie swojego ego. drugim jest chęć podzielenia się ze światem pozytywną energią, którą dostałem. te dwa powody, ego i współczucie, nie współgrają ze sobą. toteż o vipassanie, przynajmniej bezpośrednio, nie piszę. ;) będzie jeszcze okazja, kiedy będę miał więcej miłości dla ludzi. wtedy moje słowa będą bardziej trafne.

obserwuję, jak moja reaktywność w przeciągu ostatnich paru dni wzrasta. uważność zanika. znowu się denerwuję przez jej huśtawki emocjonalne. odczuwam awersję, zaczynam kombinować, jak zaradzić na ten problem. znowu mnie wkurwia to, że pewien on próbuje mi udowodnić moją niekompetencję. po to, by podnieść swoją. walka jednego ego z drugim ego. jeszcze tydzień temu spłynęłoby to po mnie. jeżeli już bym zareagował, to współczuciem dla niego, bo jest w dupie przez to swoje ego, cierpi i nawet nie wie, czemu. tymczasem teraz się wkurwiam. bez medytacji ja też coraz bardziej znowu byłbym (będę?) w dupie. znalazłem związek przyczynowo-skutkowy.

teraz muszę, przede wszystkim, sam siebie trochę ponaprawiać.